Jeśli słyszysz słowa „Last krismas aj gew ju maj hart…”, to wiedz, że w Twojej głowie nie dzwonią dzwonki sań, tylko bilon, który wydasz (banknoty, bóg zapłacie i przelewy tak naprawdę nie dzwonią, ale nie oszukujmy się, dzwonią, tylko później).
Teraz puścimy soundtrack, żeby odpowiednie reakcje chemiczne w Twoim mózgu się zaczęły…
Brzęczy?
To zapraszamy na główną aleję, gdzie szczególnie polecamy:
1) Karzełkowy kalendarz 2017 – edycja limitowana, w nakładzie już w tej chwili mniejszym niż książka Okrasy w Lidlu w Pierdzichowie liczącym 12 mieszkańców:
2) Karzełkową korupcję – w pełni zgodną z prawem możliwość dania Flamastrowi w łapę. W razie pukania do drzwi o 6:00 rano można spokojnie powiedzieć „błagam, jeszcze pięć minutek” i spać do południa, jak najlepsi:
3) Karzełkowe koszulki – przed śniegiem, mrozem, sztormem i halnym nie ochronią, ale jak podczas radykalnego wigilijnego przemówienia wujka Staszka pokażesz klatę z nadrukiem, wszystkim zrobi się gorąco. Gwarantujemy.
4) Wykluczenie Parady Karzełków z grona stron blokowanych AdBlockiem – możesz w imię sprawy poudawać, że interesuje Cię nowy katalog mebli, pożyczka świąteczna, powiększenie penisa, odsysanie tłuszczu, nowa Tesla, stare whisky, czy co Ci się tam wyświetla…
Tak czy tak – hohoho, kupujta, taniej nie będzie, następna okazja dopiero za rok (pewnie 2-go stycznia).
Mam kalendarz! Jest bardzo ładnie wykonany, aczkolwiek trochę się rozczarowałem bo liczyłem na same „exclusive’y” a parę obrazków już kojarzyłem. Szczególnie podobają mi się żarty przemycone do sekcji kalendarzowej.